Recenzja wyd. DVD filmu

Ballada o Jacku i Rose (2005)
Rebecca Miller
Camilla Belle
Daniel Day-Lewis

To tylko eksperyment...

To tylko eksperyment, nic więcej.To zaledwie groza mokasyna, ekspresja seksu i gwałtowność myśli wobec spokoju śmierci. To słodka harmonia chyli się nieubłaganie ku ludzkiemu chaosowi, to lot w
To tylko eksperyment, nic więcej.To zaledwie groza mokasyna, ekspresja seksu i gwałtowność myśli wobec spokoju śmierci. To słodka harmonia chyli się nieubłaganie ku ludzkiemu chaosowi, to lot w przestworzach niepozornych kłamstw i iluzji. I pragnę przejrzeć się w lustrze swych niemożliwych pragnień, kiedy w oknach pojawią się płomienie. Czekam, aż przyjdziesz do mego domu. Cichutko szepnę, byś go zniszczył. Byś zniszczył to, co mnie jeszcze dziś ogranicza. Wtedy odjadę na twym grzbiecie. Uwierz, że niewinni są niebezpieczni w świecie bez hamulców. Gdzie wolność nigdy nie umiera, a rozkosz bliska jest rozczarowaniu, sięgam dalej, wyżej i głębiej. Sięgam tam, gdzie ty nie jesteś w stanie. I nie chcę natrafić jak Oni na ostry kamień, który kaleczy palce, przebija skórę i dotkliwie rani. Nie zaproszę niepotrzebnych gości, nie dam okazji boskiej tragedii. Bo kiedy ktoś przekroczy próg tego rajskiego domu.... Gdzieś tam, gdzie ład i porządek ugina się pod ciężarem niewypowiedzianych słów, rozpaczliwych gestów i niekontrolowanych odczuć, rozgrywa się dramat Jacka i Rose. Rebecca Miller jest przekorna, serwuje nam na złotej tacy niby bajkę, w której dużo jest miłości i równie dużo gniewu. To swoista, wyrafinowana przeplatanka delikatności i nagłej brutalności, komizmu i tragizmu, brzydoty i wyidealizowanego piękna, harmonii i niepokoju. To z pewnością nic trywialnego. Śmierć tutaj nie jest śmieszna, nie jest ckliwa ni tandetna, być może jest w niej element groteski i ironii, ale to nic złego. Miłość jest subtelna i gorzka na przemian, seks niedojrzały i niepełny, zbyt pośpieszny i zbyt mało dający. Ten film naprawdę warto skosztować, poczuć choćby posmak jego paradoksalności, bo tutaj absurd goni absurd, a wszystko zdaje się być wyjątkowo logiczne i poukładane. Daniel Day-Lewis jako Jack przyćmiewa całą resztę oprócz Camilli Belle ( Rose), która lśni swoim własnym światłem i doprawdy ani na chwilę nie ustępuje starszemu i bardziej doświadczonemu aktorowi. Duet ten wspaniale ze sobą współgra i tworzy całkiem nowy, nieznany dotąd wizerunek ojca i córki - niczym małżeństwa uwikłanego w pochopność własnych czynów, cenę konsekwencji i wartość odpowiedzialności. I kiedy wymieniają znaczące spojrzenia na niepokojący dźwięk miksera ogarnia mnie wrażenie, iż Oni są tylko dla siebie nawzajem, że ten świat nie jest dla nich, ani Oni nie są dla tego świata. Choroba popycha jednak Jacka, uparcie i zawzięcie każdego dnia szarpie go za wytarty kołnierz koszuli, jak niesfornego dzieciaka, który nagle musi zostawić swoje zabawki i szukać ratunku dla bliskich. A On jest przecież nieprzygotowany na odrzucenie dotychczasowych reguł i Ona też nie jest. Histeryczna kochanka Jacka (Catherine Keener), kobieta lekkich obyczajów, wprowadza się z zestawem lamp i dwoma ekscentrycznymi synami. Ot, taki zabawny początek tragedii. Damski fryzjer-amator (Ryan McDonald), którego matka ponad wszystko pragnie odchudzić i tajemniczy buntownik Thadius (Paul Dano) odmieniają Rose, każdy na swój własny, jakże różny sposób. Rozpoczyna się intrygująca gra coraz bardziej śmiałych poczynań, które zwie się jedynie eksperymentami. Nie zdziw się więc, kiedy na twoich oczach wpadnie do dusznej sypialni dziewczyna z nabitą strzelbą. Niech tkwi w tym nawet owe szaleństwo i niezrozumiała do końca prawda, byleby film wciąż urzekał, muzyka przygrywała w tle najpiękniejszą z ballad, a Oni wiedli żywot wybrańców Wolności. Niestety śmiertelnych.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones